czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 6.

-Harold, jesteś?- usłyszałem zamykane drzwi. Louis zdjął płaszcz, a następnie wszedł do salonu.
-Um, hej- powiedziałem. Nawet nie siliłem się na uśmiech. Stałem wciąż do niego tyłem, zafascynowany widokiem za oknem.
- Możemy usiąść?
- Z jakiej przyczyny?- jasne Harry, udawaj tępego. 
- Musimy chyba pogadać.- w jego głosie dało się wyczuć nutkę zdenerwowania.- Jest coś ważnego, o czym muszę Ci powiedzieć.
- O tym, że wyszedłeś dzisiaj jak gdyby nigdy nic, nie uprzedzając mnie przed tym- odwróciłem się w jego stronę.- A następnie byłeś na uroczym spotkaniu z Eleanor na stadionie i tam się obściskiwaliście. Zgadłem?- mówiłem z tępym wyrazem twarzy.
- Skąd wiesz?- ściągnął brwi.
- Ach, czyli teraz obchodzi Cię, skąd ja to wiem, a nie masz zamiaru mnie przeprosić ani nic?- Louis stał chwilę zaskoczony, a gdy miał coś powiedzieć, to go wyprzedziłem- Nie trudź się na żadne słowa. Oglądałem znudzony telewizję i tada!- wyrzuciłem ręce do góry udając pajacyka z pudełka, lecz moja twarz nadal nie wyrażała żadnych uczuć.
- Harry, dobrze wiesz, że to nie tak miało być.
- W takim razie z łaski swojej oświeć mnie.
- Spałeś. Co, miałem Cię budzić i na powitanie powiedzieć "Wstawaj Hazz. Budzę Cię, bo muszę Ci powiedzieć, że idę dziś z Eleanor i będziemy się całować! Życzę miłego dnia!"?!
- Czyli, że dziś całkiem przypadkiem wiedziałeś, że musisz wcześnie wstać i wyjść, a potem nagle kazali Ci się z nią całować? Jestem pewien, że nie- wywróciłem oczami. Spuścił głowę. Tu go mam.
- Ja... ja nie byłem gotów Ci powiedzieć- zająkał się.
- Czyli, że najlepiej, żebym dowiedział się o tym z gazet albo zdjęć?! Kurwa, zastanów się co ty pleciesz Lou!- zacząłem krzyczeć.
- Czemu to ja do cholery jestem jedynym winnym?! W ogóle dlaczego obchodzi Cię to, co?! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! Zachowujesz się, jakbym do chuja przyprowadził tu dziewczynę i kazał Ci oglądać, jak się pieprzymy!- Louis wpadł w jakąś furię i zaczął tak samo krzyczeć.
- Przestań do jasnej kurwy! Mam dość i nie zamierzam się tłumaczyć! Wychodzę!- wrzasnąłem i czym prędzej założyłem kurtkę i buty.
- Świetnie, bo ja tobie też nic nie będę tłumaczył!
- Doskonale!- wrzasnąłem i trzasnąłem drzwiami jak najmocniej się da. Udałem się na spacer.

Świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Cała złość na przyjaciela zeszła, ale za to wkurzyłem się na samego siebie. Byłem idiotą. Bezpodstawnie na niego nakrzyczałem. To znaczy... Fakt, wina leży też po jego stronie, bo mógł mi o tym powiedzieć, ale... Ale ja też nie byłem niewiniątkiem. Powinienem na niego nie krzyczeć i po prostu poprosić, by następnym razem mówił mi o takich rzeczach. Naprawdę zachowywałem się, jakby był moją własnością. Ale tak nie było. Byliśmy przyjaciółmi. Dziwię się, że jeszcze nic nie zrozumiał. Moja miłość i zazdrość co do każdego wokół niego była taka oczywista. I ten dzisiejszy wybuch... Z resztą, nieważne. Teraz muszę zastanowić się, jak należycie go przeprosić.

~*~

- Jest tu ktoś?- zapytałem cicho. Zdjąłem swoją kurtkę. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc wszedłem do środka. Czyżby go tu nie było? Zrezygnowany chciałem usiąść na kanapie, gdy zauważyłem postać siedzącą na balkonie. Delikatnie uchyliłem drzwi i wystawiłem głowę.
-Louis, mogę się dosiąść?- zapytałem. Na potwierdzenie delikatnie machnął głową. Gdy zająłem swoje miejsce na chuśtawce, zacząłem swój monolog, poprzednio mówiąc, by dał mi coś powiedzieć, a wtedy dopiero ewentualnie on coś doda.

- Bardzo Cię przepraszam, Lou. Wyszedłem na totalnego egoistę. Wiem, że Tobie również ciężko jest z tym wszystkim. Naprawdę nie wiem, co sobie myślałem. Ja... chyba po prostu byłem w szoku i dlatego tak na to wszystko zareagowałem. Nie wiem, boję się, że ona mi Cię zabierze, że już nie będziesz ze mną spędzać czasu. Jeszcze raz Cię przepraszam. Mam dla Ciebie nawet wino i ulubione czekoladki!- pokazałem przedmioty leżące na stole w salonie.- Następnym razem, proszę, powiedz mi o tym. Chcę być przygotowany.- zakończyłem i lekko się uśmiechnąłem. Chłopak nic nie mówił, więc miałem zamiar wstać, ale właśnie wtedy chwycił mnie w uścisk.

- Też Cię przepraszam i obiecuję, że od teraz będziesz wiedział o wszystkim jako pierwszy. Kocham Cię idioto- poczochrał moje włosy.- A teraz marsz do salonu po czekoladki!- Zaśmiałem się wesoło i podążyłem za nim.

~*~

Minął jakiś miesiąc. Po tamtej kłótni Louis dotrzymał obietnicy i faktycznie mi mówił z kim idzie i co będzie robił. Ale ostatnio zauważyłem pewne zmiany. Był bardziej zdystansowany wobec mnie i spędzał więcej czasu z El. Nie sądzę, że Modest! stał za tym, ponieważ pokazywali się oni zwykle tylko podczas ważnych uroczystości i to działało, a teraz widywał się z nią nawet, gdy mieliśmy wolne. Czułem, że robi to z własnej woli. Pierwszy raz miałem nadzieję, że mam złe przeczucia.
- O czym myślisz?- wybudził mnie głos niebieskookiego.
- Mogę Cię o coś zapytać? Tylko bądź ze mną szczery.- pomachał głową w geście zgody.- Czy... Czy menadżerowie serio karzą Ci spędzać tyle czasu z El?- powiedziałem szybko, ale wiedziałem dobrze, że mnie zrozumiał. Spiął się i wzdrygnął, co dało tylko potwierdzenie tych słów. Nie powiem, trochę mnie to zabolało.- Czemu kłamałeś?
- Bo ja...- chciał mówić, ale niegrzecznie mu przerwałem.
- Jesteś ostatnio dziwny.
- Czemu tak myślisz?- ściągnął brwi.
- Kiedyś nie obchodziła Cię opinia, co ludzie powiedzą na nasze czułe gesty. Nigdy ich sobie nie szczędziliśmy, a teraz... Pomiędzy nami nic się nigdy nie dzieje! Ja nie mówię, że mamy cały czas coś robić, ale chociaż mała interakcja z Twojej strony byłaby miła, wiesz? I w dodatku teraz okłamujesz mnie i wychodzisz z Eleanor! Praca, tak? Nadgodziny nie są obowiązkowe dla twojej pierdolonej informacji. I jeszcze ten cholernie prawdziwy uśmiech!- westchnąłem sfrustrowany.
- To chyba dobrze, co?! Może nie mam ochoty. Jestem zmęczony ciągłym tematem, że Ty i ja jesteśmy razem. I nie przejmuję się niczyją opinią. No... prawie niczyją.- Proszę, nie.
- Czyją i dla-dlaczego.
- Ja... chyba coś do niej czuję. A nie chcę, żeby pomyślała, że jestem w związku! I to w dodatku z Tobą!- Ała, to zabolało.
- Och, świetnie! W takim razie proszę, zaproś ją do nas! Oddam Wam moje łóżko, pieprzcie się i nie przeszkadzam!- pędem założyłem buty.- Miłej nocy- mruknąłem i usłyszałem ciche "Wróć! Nie będę z nią nic...", ledwo słyszalne przez drzwi. Cóż, chociaż tyle dobrego. Szedłem gdzie mnie nogi poniosą i nie szczędziłem sobie łez.
Louis kocha El. Louis kocha El. Louis. Kocha. El. I. Powiedział. Że. Nie. Chce. Z. Tobą. Być. 
Zobaczyłem ławkę i zmęczony upadłem na nią. Nie zamierzam wracać do domu. Do chłopaków nie pójdę, bo będą się pytać, co się stało, a nie powiem przecież "Louis powiedział, że kocha Eleanor, a ja od samego początku go kocham." Czyli zostaje mi hotel.

- Kogo my tu mamy. Harry Edward Styles we własnej osobie.- Ktoś dosiadł się do mnie. Powiedziałbym nieznajomy, ale skądś kojarzyłem ten głos. Podniosłem głowę i ujrzałem Nicholasa Grimshawa. Uśmiechał się, ale widząc moją twarz, zapewnie całą czerwoną od łez, zrzędła mu mina.- Problemy z chłopakiem?- rzucił prosto z mostu.
- Ja... Nie...
- Proszę Cię, wmawiaj ten kit każdemu, tylko nie mnie.- Ach, no tak. Zapomniałem, że jest gejem. Pewnie to jeden z tych "mam gejowaty alarm".- Więc jak?
- Chyba i tak nie muszę Ci nic mówić, bo już to wiesz.- potwierdził tylko moje słowa kiwnięciem głowy.
- Chcesz pogadać?- zdziwiłem się.- To znaczy... wiesz, nie znamy się, ale lepszej osoby znającej się na takich problemach raczej nie znajdziesz.- uniosłem kąciki moich ust do góry.- No już, wstawaj ślamazaro i pojedziemy do mnie.
- Jak sobie życzysz o panie.

_____________________________________________________________________________

HEJ HEJ CZYTELNICY (O ILE KTOŚ JEST OOPS)
DODAŁAM WCZEŚNIEJ, JAKO ŻE W TAMTYM TYGODNIU WENA NIE CHCIAŁA PRZYJŚĆ NO I MOTYWACJI MI BRAKOWAŁO.
NIE BĘDĘ ZANUDZAŁA, PO PROSTU POWIEM, ŻE JUŻ POWRACAM TO REGULARNEGO WSTAWIANA ROZDZIAŁÓW W SOBOTY

NO I WIADOMOŚĆ PARAFIALNA. JEŻELI JESTEŚCIE ZAINTERESOWANI, TO WSTAWIŁAM TEŻ OPOWIADANIE NA WATTPAD, TAKŻE ZAPRASZAM (DODAŁAM W ZAKŁADKACH NA GÓRZE)

JOKE

CO JEST DUŻE, ZIELONE I JAK SPADNIE Z DRZEWA TO MOŻE ZABIĆ?

.

.

.

.

STÓŁ BILARDOWY XDDD

PAPA MOJE MISIE, JUŻ NIE KARZĘ WAM WSTAWIAĆ TYCH KOMENTARZY, SĄ TYLKO MOTYWACJĄ I NIE ZMUSZAM (ALE BYŁOBY MI MIŁO WIDZIEĆ, ŻE KTOŚ CZYTA)

NO I BARDZO DZIĘKUJĘ ZA 1000 T Y S I Ą C WYŚWIETLEŃ! WOW, JESTEM DUMNA :""")
JESTEŚCIE KOCHANI


UWAGA UWAGA




ROBIMY GRUPOWĄ SELFIE CHODŹCIE


PRZYBIJCIE PIĄTKI



HARRUŚ TO JA TERAZ








4 komentarze:

  1. uhh, dużo kłótni w tym rozdziale. A myślałam, że będzie lepiej ! kurcze, mam nadzieje, że Harry wybije Louisowi El z głowy !

    @MalikMyLovee

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże proszę tylko nie to, Lou nie może być z El, pęknie mi serduszko. I mój Nick się pojawił awwwwwww <3
    @exploosions

    OdpowiedzUsuń
  3. Duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuupa... Znaczy rozdział świetny, bo wszystko strasznie przeżywam itp., ale szkoda mi Harry'ego... Louis wychodzi tutaj na taką cichą niezbyt charakterną postać... Awww, no dobra, mniejsza z tym, pisz dalej, nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń